przywrócenie do działania w społeczeństwie osób niedostosowanych lub takich, które utraciły kontakt ze społeczeństwem, np. więźniów.Definicja ta jasno mówi o pomaganiu jednostkom, które w jakiś sposób nie są gotowe do życia w społeczeństwie. I właśnie tego od państwa oczekujemy. Jeżeli przestępca idzie do więzienia, liczymy na to, iż wróci lepszy. Jednak jak jest naprawdę? Jak wygląda taki pobyt w Polskim więzieniu? Czy człowiek ma tam szansę na jakąkolwiek resocjalizację? Zdawać by się mogło, że nasz kraj robi na przekór wszystkim. Może chce się wyróżnić? Niestety, szkoda, że wyróżnia się w ten gorszy sposób.
Pierwszy dzień zawsze jest najgorszy. Trzeba przyzwyczaić się do nowego środowiska, miejsca, atmosfery, do wszystkich tych zasad. Z czasem powinno zrobić się lepiej, zawsze również pojawia się nadzieja na koniec tego horroru. Jednak czasami w takich miejscach nawet nadzieja nie pomaga, bowiem i ona z czasem znika.
I tutaj ten pierwszy dzień jest ciężki. Po wprowadzeniu do zakładu karnego przez strażników, więźnia czekają standardowe procedury. Najpierw niezbędne badania lekarskie, w których mierzy się ciśnienie, czy bada krew. Następnie więziony musi się rozebrać, a następne badanie nie należy do najprzyjemniejszych. Całkiem nagi musi kucnąć, by jego pośladki się spięły i rozszerzyły. W końcu nie może on niczego wnieść, nawet przez odbyt. Następnie szybki prysznic specjalnym środkiem i zimną wodą, a później golenie całkiem na łyso, w razie posiadania wszy. Więziony w następnej kolejności dostaje ubrania o danym kolorze. Mężczyzna, na którego podstawie to piszę, posiada strój zielony, kolor ten jest ciemny, wręcz brudny, zdecydowanie nie jest wesoły. Później dostaje asortyment, jakim jest ręcznik, najniższej jakości maszynka do golenia, którą ogolić się nie da, szare mydło w kostce, szczoteczka do zębów oraz mała tubka pasty do zębów. Jeżeli więzień chciałby mieć szampon czy lepszej jakości pastę, musi sam ją sobie kupić w kantynie.
W następnej kolejności więzień jest przydzielany do celi. Jest ich kilka rodzajów. Cela przejściowa, do której delikwent trafia na samym początku, gdzie czeka na stały przydział, cela dla niepalących, dla palących, dla osadzonych i docelowa. W docelowej celi jest się na dłużej, można ją nazwać stałą, chociaż więzień zapewne jeszcze nie raz się przeniesie.
Mogłoby się wydawać, że znajomi z celi nie będą uprzejmi. Już na początku pokażą nowej osobie, kto tu "rządzi". Jednak prawda jest zupełnie inna. Współwięźniowie zazwyczaj sobie pomagają, jednak nie bez powodu. W więzieniu panuje zasada "jeżeli ja pomogę tobie teraz, ty pomożesz mi później", a w takim miejscu zawsze warto mieć sojuszników. Jeżeli będziesz sam, nie wytrzymasz całej kary.
Codzienna rutyna wygląda tak: pobudka o szóstej rano, o siódmej śniadanie, trzynasta trzydzieści obiad, kolacja o szesnastej czy siedemnastej trzydzieści. O dwudziestej gaszą światła, a tobie nie zostaje nic innego do roboty, jak pójść spać. A nawet nie masz wyjścia. Cele są zawsze czteroosobowe, a w małym pomieszczeniu znajdują się dwa łóżka piętrowe. Można powiedzieć, iż panuje tam dobry klimat na integrację i zdobywanie nowych przyjaźni - ciasnota temu sprzyja. Oczywiście, jeżeli zostałeś zamknięty za niepłacenie alimentów, nie zostaniesz przydzielony do celi z mordercą czy gwałcicielem, a twoi współlokatorzy zostali osadzeni za małe przewinienia, jak na przykład kradzież.
Więźnie codziennie wychodzą na spacernik, na którym mają godzinę czasu. Choć krajobraz stamtąd nie należy do najprzyjemniejszych, oderwanie się od więziennych ścian jest ulgą, jak również odetchnięcie świeżym powietrzem. Sześćdziesiąt minut to jednak mało czasu, dlatego więc resocjalizowani starają się tym nacieszyć jak najbardziej.
W samej placówce nie ma żadnych dodatkowych zajęć, na które więźnie mogliby uczęszczać. Nic nie pozwala im w jakiś sposób zapomnieć, nic nie umila dnia. Żadnych integracji czy spotkań z psychologiem, a jedynie organizowane co niedzielę meetingi alkoholowe. Tak zwane małe kółko AA, na które może przyjść każdy, by opowiedzieć o swoich przeżyciach, o małych demonach, przez które stali się oni alkoholikami.
W więzieniu jest również biblioteka. Można pomyśleć, że to mały promyczek wśród całego nieszczęścia, jednak to niestety nie jest prawda. Uboga w książki, posiada same gazety oraz dość nudne wydania. Nie zachęcają one do czytania, a żaden z więzionych nie ma przez to nawet ochoty się kształcić. Wyjść z więzienia mądrzejszym jest trudne, tym bardziej, że podanie zamkniętemu książki jest niemożliwe, i nawet rodzina nie może tego zrobić.
Detoks można uznać za wakacje. Choć okna są pozamykane i nie posiadają żadnych klamek, choć osoba uzależniona nie może wyjść na dwór przez dwa tygodnie, codziennie dostaje odpowiednie leki. Dietę dostosowuje się do danego osobnika, jeżeli jest to konieczne. Osoba zamknięta mogła nawet cały dzień oglądać telewizor, grać w karty z nowo poznanymi ludźmi, a czas był do godziny dwudziestej drugiej. W miejscowości Toszek znajduje się jedna placówka. Na drugim piętrze zamieszczony jest zamknięty oddział psychiatryczny, na trzecim zaś oddział detoksykujący. Naprawdę miłe pielęgniarki, odpowiednia ilość zaufania, żarty, i choć cały czas w pobliżu znajduje się odpowiednia służba, człowiek nie czuje się tam jak w więzieniu, a jak na darmowym urlopie. Widzenia, choć powinny odbywać się na sali, w której znajduje się telewizor, są dość swobodne, a rozmowa z uzależnionym może być nawet prywatna, bowiem przejście do jego pokoju jest możliwe.
O leki w całej placówce więziennej trudno. Mój informator od początku pobytu prosi się o tabletki na nadciśnienie, które jest potwierdzone od lekarza. Jedyna odpowiedź, jaką uzyskał, to "nie ty jeden prosiłeś". A jest wiele innych dolegliwości, które równie dobrze mogą się skończyć śmiercią bez leków.
W więzieniu, choć wszyscy tak zapewne myślą, nie ma nawet telewizora, a jedynie radio. Wiadomości ze świata rzeczywistego dochodzą do zamkniętych w ograniczeniu, i można jedynie o nich słuchać. Jeżeli chodzi o odwiedziny, wszystko również wygląda zupełnie inaczej.
Gdy idziesz na taką wizytę, jako pierwsza czeka na ciebie papierkowa robota. Musisz napisać kartkę do kogo idziesz oraz kim jesteś. Imię, nazwisko, pokrewieństwo, imię ojca osadzonego, jak za dawnych czasów u wikingów, gdy właśnie ojciec był najważniejszy, przez występowały nazwiska takie jak Laufeyson, Odinson, Skallagrimson, Tryggvason od imienia ojca. Następnie przychodzi strażnik, który kolejno etapami wpuszcza na widzenie po dziesięć osób. Jednak nie wchodzisz od razu. Czasami na taką wizytę trzeba czekać godzinę, czasami półtorej. W weekendy jest najgorzej. Przychodząc na ósmą rano, możesz wejść dopiero o dwunastej. Są to dwa dni wolnego i ludzie wtedy często mają dopiero czas, by przyjść na odwiedziny. W tygodniu jak i w weekendy czas, w którym można przychodzić na widzenia jest od ósmej rano do trzynastej. Widzenia odbywają się w pierwszą niedzielę miesiąca oraz co poniedziałek. Można również uzyskać dwa dodatkowe dni na dziecko.
Gdy w końcu po długim czasie przychodzi twoja kolej, odbywa się pełna procedura. Strażnicy sprawdzają wszystkie twoje rzeczy, które następnie trzeba włożyć do szafki. Kluczyk do niej dostajesz ty. Następnie trzeba przejść przez bramki, po czym służbista cię przeszukuje, dotykając dosłownie wszędzie. Później idziesz na salę widzeń, na którą nie możesz niczego wnieść. Nawet telefon zostaje w szafce. Osadzony już czeka w pomieszczeniu. Samo widzenie trwa dosłownie godzinę, ani minuty więcej. Pokój jest dość duży, a każdy stolik stoi obok drugiego stolika. Panuje tam ciasnota, jednak nikt nie przysłuchuje się rozmowom ludzi obok, ponieważ każdy jest zaabsorbowany sobą nawzajem. Stoliki są drewniane, o metalowych nóżkach, krzesła zaś piekielnie niewygodne. W pomieszczeniu są okna, jednak każde z nich zakratowane, zaś drzwi metalowe, bez klamki, jedynie z dziurką na kluczyk, który posiada strażnik więzienny. W pomieszczeniu jest tylko jeden służbista, który chodzi między odwiedzającymi i zamkniętymi, drugi zaś obserwuje wszystko z monitoringu w zamkniętym pomieszczeniu..
Wejść mają prawo tylko osoby z listy, oraz dzieci osadzonego z legitymacją szkolną oraz dowodem. Jeżeli dziecko nie jest jeszcze pełnoletnie, i tutaj trzeba podkreślić to słowo, bowiem osiemnaście lat, a pełność to dwie różne rzeczy, musi towarzyszyć mu osoba dorosła. Jeżeli zaś to dziecko już osiągnęło wiek pełnoletni, również musi być zapisane na liście, inaczej nie ma prawa wejść.
Po każdym takim widzeniu osadzony jest badany. Ponownie musi się rozebrać, tak jak pierwszego dnia, jego ubrania są sprawdzane, i on sam również. Badanie odbywa się w czarnych rękawiczkach, ze szczególnym uwzględnieniem odbytu. Więzień nie może niczego wnieść, a strażnicy muszą wiedzieć, czy odwiedzający przypadkiem czegoś mu nie dali.
Odwiedzający ma zawsze prawo pójść do kantyna i tam kupić coś dla siebie, albo dla więźnia. Każdy osadzony ma swoje konto w takim kantynie, które może doładować ktokolwiek, jeżeli zna wszystkie dane więźnia. W takim sklepiku jest duży asortyment. Można tam kupić papierosy, Coca colę, zupki chińskie czy gorące kubki, różnego rodzaju słodycze, jak ciastka, czekoladę czy chałwę, kawę czy herbatę. Ceny jednak są tam bardzo wygórowane, a zysk, jaki dzięki temu osiąga więzienie, jest większy niż przeciętny sklepik szkolny, czy ten osiedlowy.
Same papierosy w więzieniu są dozwolone. Podejrzewam, że bez nich człowiek by tam nie wytrzymał. Każdy więzień narażony jest na ciągły stres, a przez strażników są oni lekceważeni i traktowani gorzej niż zwierzęta.
Żeby osadzony mógł wykonać telefon, ktoś z zewnątrz musi mu kupić kartę "papuga" czy "telegrosik". I tutaj cena jest bardzo wygórowana. Jeżeli chodzi o czas rozmowy, prócz środków na tejże karcie, nikt nie ma miesięcznego ograniczenia czasu. Jedna rozmowa może trwać od czterech do sześciu minut, a wszystko to zależy od strażnika. Niektórzy traktują więźniów gorzej, inni lepiej, niektórzy wciąż pamiętają, że to również są ludzie, inni zdaje się, że zapomnieli już dawno.
W więzieniu serwowane jest niedobre i byle jakie jedzenie, a osadzeni już dawno zapomnieli czym jest zupa, bowiem tam nie podają ich w ogóle. Jeżeli ktoś oglądał serial Orange Is The New Black, to może sobie wyobrazić, iż potrawy Rudej są naprawdę niczym ambrozja dla polskich więźniów.
Na normalne ubrania potrzebny jest talon. Wysyła się taki żonie, a ona ma prawo podać osadzonemu tylko i wyłącznie zwykłą podkoszulkę na ramiączkach, bieliznę i klapki. Wszystkie ubrania są wcześniej prześwietlane i sprawdzane, nim więzień je dostanie. Procedura ta nie trwa długo, jest bowiem dość szybka i łatwa, jednak jak wcześniej wspomniałam, więźniów w Polsce traktuje się jak zwierzęta i w ogóle o nich się nie dba. Ubrania takie zawsze osadzony dostaje po kilku dniach. Mój informator, z którym rozmawiałam, mówił wprost:
Żona przyniosła mi wszystkie niezbędne rzeczy w zeszły poniedziałek, gdy była na widzeniu u mnie. Mimo to, wszystkie ubrania dostałem dopiero w środę, dodatkowo wszyscy zachowywali się tak, jakby okazywali mi łaskę.Więźnie mają również prawo nosić zwykłe ubrania, coś, co nie jest zielone. Zwykłe spodnie, dżinsowe czy dresowe, jakaś bluza, koszula, coś wygodniejszego. Na to również potrzebny jest talon. Talon ten musi jednak zostać podbity specjalną pieczątką, by dopiero został wysłany do żony. Ten sam informator czeka już na podbicie od miesiąca, i na razie nie zapowiada się, by wkrótce miał pieczątkę dostać. I w tym przypadku strażnicy w ogóle nie dbają o więźniów, jakby ich potrzeby były nic nieznaczące.
W więzieniu oczywiście nie ma żadnej wanny. Zbyt duże zużycie wody, plus pojawia się niebezpieczeństwo popełnienia samobójstwa. Są za to prysznice, jednak one odbywają się dwa razy w tygodniu, jakby i kąpiel była luksusem. Niestety, osadzeni są zmuszeni brać prysznic pod lodowatą wodą, zaś ta ciepła, która jest zdecydowanie przyjemniejsza, występuje raz na dwa tygodnie. Podczas jednej kąpieli prysznic bierze dziesięciu mężczyzn na raz, tak więc nikt nie ma tam żadnej prywatności.
Według prawa polskiego, jeżeli kara pozbawienia wolności jest do roku, więzień ma prawo ubiegać się o bransoletę. Wtedy osadzony staje się więźniem własnego domu, jednak ma czas na wyjścia. W tygodniu ma wolne od domu w czasie pracy, a na dotarcie do niej i powrót ma tylko pół godziny. W weekend zaś ma dwie godziny wolnego rano i dwie po południu, wtedy właśnie może wychodzić na dwór. Zgoda na taką bransoletę daje nadzieję na przyszłość, tak samo jak wolność, jednak strażnicy skutecznie tą nadzieję potrafią stłamsić.
U osadzonych myśli samobójcze stają się normą. W takich warunkach to z resztą nie jest dziwne. W więzieniu bowiem tylko śmierć staje się wesoła. Jednak wszyscy więźnie stają się dla siebie jak rodzina, każdy o każdego dba, każdy każdego pilnuje. Nikt nie chce dopuścić do śmierci drugiego. To chyba jedyna wesoła rzecz w całej tej placówce to właśnie współwięźnie, którzy jako jedyni potrafią cię zrozumieć, ponieważ sami to przeżywają.
W Polsce jest bardzo słaba szansa na resocjalizację. Sposoby, w jakie chcą osiągnąć ten efekt, zdecydowanie nie są dobre. Warunki, jakie panują w więzieniu, nie dają żadnej nadziei na przyszłość, wiele razy zdarzyło się więc, że po wyjściu z takiego ośrodka karany się załamywał. Wciąż samobójstwo pozostawało jedną z najlepszych opcji. W więzieniu są okropne warunki, a samymi osadzonymi nikt się nie interesuje. Ważne, by odbyć swoją karę, a jakie tym osiągną efekty, już się nie liczy. Nieludzkie traktowanie, na które każdy się zgadza. A przecież więźniowie wciąż są ludźmi, tylko pogubili się w życiu. Nasz kraj, zamiast wskazać odpowiedni kierunek, tylko odwraca głowę i spycha nas ze ścieżki prosto w gęsty las. A czasem jedynym wyjściem z niego jest śmierć.


